Kliknij tutaj --> 🪼 nienarodzone dzieci nie odchodzą
Tłumaczenia w kontekście hasła "nienarodzonej" z polskiego na niemiecki od Reverso Context: Nie chcę tutaj ciebie, ani mojej nienarodzonej siostrzenicy.
Według naukowców, dzieci w trzecim trymestrze ciąży słyszą rytm muzyki i mowy. Reagują m.in. na piosenki słuchane przez matki, a także rozróżniają słowa i języki. Po narodzeniu dziecko kojarzy już słowa, które szczególnie często słyszało podczas życia płodowego. Matka jest dla dziecka pierwszym nauczycielem języka.
Mateusz Jussis: Nienarodzone dziecko i dziedziczenie?勞 Czy istnieje możliwość żeby
John i Beth wraz z dwójką synów stanowią kochającą się rodzinę. Tragiczny wypadek na budowie, gdzie pracuje John, przerywa tę idyllę. Wkrótce umiera głowa rodzny i pozostawia masę długów, o których do tej pory Beth nie miała pojęcia. Aby związać koniec z końcem zmuszona jest sprzedać dom i samochód, i przenieść się z dziećmi do tańszego mieszkania. Najgorsze jest to
Autorka korzysta z narzędzi krytyki feministycznej do analizy tekstów literackich autorstwa kobiet, ale też do analizy samego dyskursu feministycznego w Polsce po 1989 roku. Śledząc mechanizmy konstruowania społecznych ról kobiet, tropi uwikłanie owych ról w relacje władzy, od której nie jest wolny także feminizm.
Site De Rencontre Cote D Ivoire Gratuit. Gdy spytano prawodawcę ateńskiego Solona, dlaczego nie uwzględnił w swoim kodeksie kary za ojcobójstwo, odrzekł: „Bo nie przewiduję takiej zbrodni”. Tak i Pismo Święte nie zna i nie wspomina zabijania dzieci z woli rodziców. W świecie Starego i Nowego Testamentu aborcji nie spotykamy, choć znana była i praktykowana wśród współczesnych narodów pogańskich. Zarazem macierzyństwo i ojcostwo są w Biblii z zasady źródłem radości, a dzieci znakiem Bożego błogosławieństwa. Taka jest atmosfera całości. Niekiedy Pismo Święte mówi też wprost o dzieciach w łonie matki. Tym tekstom warto przyjrzeć się bliżej. Życie ludzkie od poczęcia Dziecko w łonie matki określane jest słowami dotyczącymi dzieci już narodzonych. W znanej scenie nawiedzenia św. Elżbiety czytamy: podskoczyło niemowlę w jej łonie (Łukasz 1,41); podskoczyło radośnie niemowlę w łonie mym (Łukasz 1,44). O bliźniakach Rebeki: Walczyły dzieci w jej łonie (Rodzaju 25,22). Noemi pyta: Czyż mam jeszcze w łonie synów? (Rut 1,11). Natomiast nie pada słowo „płód”. Znajdziemy je wprawdzie wielokrotnie w polskim tekście Biblii Tysiąclecia, w szczególności w odniesieniu do nowo narodzonego zwierzęcia (Wyjścia 13, Hiob 39,3) bądź do istot już martwych, poronionych (Liczb 12,12; Hiob 3,16; Psalm 58,9; Kohelet 6,3; 1 List do Koryntian 15,8). Ale i to użycie jest mylące, bo w tekście oryginalnym mamy tam tylko słowa „pierworodny”, „młode”, „umarły” i „poroniony” (po hebrajsku dokładniej „wypadły” – nefel). Hiob 3,16 zawiera zwrot jak poroniony, jak dzieci, co nie widziały światła. I poronione dziecko nazywano więc dzieckiem. Słowo oznaczające embrion pojawia się tylko raz, przy czym brzmienie tekstu nie jest całkiem pewne (Psalm 139,16 po hebrajsku: Oczy Twoje zarodek mój widziały). Jest też cała seria tekstów, z których wynika, że życie w łonie matki jest postrzegane jako pierwszy etap istnienia człowieka – a także jego więzi z Bogiem. On sam nas w łonie utworzył (Hiob 31,15). Bóg to stwórca twój jeszcze w łonie matki (Izajasz 44,24). Dla ludzi wiernych Bogu mądrość wraz z nimi została stworzona w łonie matki (Mądrości 1,14). Ty utkałeś mnie w łonie mej matki (…) w ukryciu powstawałem, mówi do Boga autor psalmu (Psalm 139, W łonie matki zostałem ukształtowany jako ciało w ciągu dziesięciu miesięcy (Mądrości 7,1n). Prorocy i św. Paweł mówią o swoim wybraniu i powołaniu jeszcze w łonie matki (Izajasz 49,1; Jeremiasz 1,5; Syrach 49,7; List do Galatów 1,15). W jeszcze innych miejscach wymienia się obok siebie poczęcie i narodziny. Paralelizm między nimi oznacza, że traktowane są one jako coś bliskoznacznego – albo wręcz jako synonimy początku życia. Typową bowiem cechą hebrajskiego sposobu mówienia jest powtarzanie tej samej myśli na dwa sposoby. Czytamy więc: Zrodzony jestem w przewinieniu, a w grzechu poczęła mnie matka (Psalm 51,7). Niech przepadnie dzień mych narodzin i noc, gdy powiedziano: poczęty mężczyzna (Hiob 3,3). Częste jest wyrażenie: „poczęła i porodziła”, podkreślając ciągłość tych dwóch wydarzeń. To utarte połączenie spotkamy w słowach Gabriela do Maryi: Oto poczniesz i porodzisz syna (Łukasz 1,31) – poczęcie Jezusa jest tą chwilą, w której Słowo stało się ciałem! Liczenie życia ludzkiego od początku łączy się logicznie z tym, że Pismo Święte kładzie nacisk na jedność osoby ludzkiej. Ciało, życie, duch to nie są części człowieka, lecz raczej konieczne aspekty jego istnienia. Ciało bez duszy jest po prostu martwe; nie ma sensu wyobrażanie sobie, że dziecko nie narodzone byłoby z początku człowiekiem niepełnym, a tym bardziej pozbawionym duszy! Takie sugestie rodzić się mogły tylko w dualistycznej filozofii greckiej widzącej duszę jako osobną „rzecz”. W wielu cytowanych miejscach uderza ton osobisty: podkreślanie tożsamości i ciągłości obecnego „ja” z dzieckiem jeszcze nie narodzonym. Można by tu jeszcze wymienić słowa Tobiasza do syna: Pomnij, dziecko, na jakie niebezpieczeństwa była narażona z twojego powodu matka, gdy cię w łonie nosiła (Tobiasz 4,4 por. 2 Machabejska 7,27). Pieśń nad pieśniami 8,5: Pod jabłonią cię obudziłem, tam cię poczęła matka twoja. Zaś prorok Jeremiasz, przeklinając dzień swych narodzin i człowieka, który przyniósł ojcu wieść o przyjściu na świat syna, żałuje, iż człowiek ów nie zabił mnie w łonie matki – wtedy matka moja stałaby się mym grobem (Jeremiasz 20,17). Spowodowanie poronienia jako przestępstwo W Księdze Wyjścia, w Kodeksie Przymierza zawierającym najstarszy biblijny zbiór prawa karnego, spowodowanie poronienia uznane jest jednoznacznie za przestępstwo (Wyjścia 21,22-23). Znany był tylko przypadek uderzenia kobiety w czasie bójki między mężczyznami. Przekład tego tekstu może być jednak rozmaity i wymaga analizy. Kluczem jest tu słowo hebrajskie ’ason. (22) Jeśli bijąc się mężczyźni uderzyliby kobietę brzemienną, i wyszłoby dziecko jej. A nie będzie ’ason, winny zapłaci grzywnę, którą nałoży mąż („pan”) kobiety (…) (23) A jeśli ’ason będzie, odda życie za życie. (24-25) Oko za oko, ząb za ząb (…) rana za ranę. Słowo ’ason jest rzadkie, gdzie indziej w Biblii hebrajskiej oznacza szkodę, nieszczęście, w domyśle śmierć (Rdz 42,4; 42,38; 44, 29 – miejsca te są powiązane). Bliższy sens tekstu mógłby być trojaki: a) Wulgata i średniowieczni komentatorzy żydowscy odnoszą ’ason do osoby matki. Za jej śmierć należałoby ukarać sprawcę śmiercią. Za śmierć dziecka należy się natomiast kara pieniężna, którą zapłacić trzeba ojcu-właścicielowi. b) Jeśli jednak odnieść ’ason do dziecka, co byłoby bardziej prawdopodobne wobec wymienienia go bezpośrednio przedtem, sens byłby raczej taki: „Przypadek uderzenia kobiety brzemiennej i poronienia dziecka. Gdyby nie zmarło, winny zapłacić grzywnę, którą nałoży mąż. Jeśli zmarło, odda życie za życie”. Taki przepis uwzględnia możliwość przeżycia wcześniaka. Jest tu jeszcze jeden możliwy wariant: „Przypadek uderzenia kobiety brzemiennej i poronienia dziecka. Gdyby nie było nieszczęścia (poronienia), winny zapłaci (za uderzenie) grzywnę, którą nałoży mąż. Jeśli zdarzy się nieszczęście, odda życie za życie”. c) Starożytny przekład grecki, Septuaginta, interpretuje ’ason jeszcze inaczej: jako formę, kształty ludzkie. Jeśli dziecko jest „nie uformowane”, karą będzie grzywna. Jeśli zaś „uformowane” (exeikonismenon), winny odda życie za życie. Takie rozróżnienie zdaje się odpowiadać znanemu w starożytności greckiej przekonaniu o dwóch etapach rozwoju płodowego: widząc zarodek fizycznie nie ukształtowany (i nie znając genetyki) nie uważano go jeszcze za istotę ludzką. Interpretację Septuaginty podjął Filon z Aleksandrii, który uznał zniszczenie płodu uformowanego za zabójstwo; płód, jego zdaniem, formuje się w 40 dni od poczęcia („De specialibus legibus” 108-109). Powyższa rozbieżność bywa wyjaśniana w ten sposób, że pierwotnie prawo żydowskie na wzór Hammurabiego chroniłoby głównie życie matki, a śmierć dziecka traktowało jako szkodę wyrządzoną ojcu. Septuaginta radykalnie zaostrzyłaby ten przepis. Potem wrócono by do tekstu hebrajskiego (egzegeci żydowscy i Wulgata, z hebrajskiego przełożona – choć w tym akurat miejscu przekład nie jest zbyt dosłowny). Jednakże Septuaginta nie zdradza tendencji do zaostrzania w taki sposób prawodawstwa starotestamentalnego – zaś świat grecki nie znał dotąd idei karania za wywołanie poronienia jak za zabójstwo. Wolno więc sądzić, że to raczej prawo pierwotne groziło śmiercią za każde pobicie prowadzące do poronienia i śmierci dziecka (kara śmierci grozi w Starym Testamencie często!). Septuaginta pod wpływem medycyny greckiej ograniczyłaby to prawo do przypadku śmierci dziecka już uformowanego, a Wulgata i komentatorzy żydowscy do przypadku śmierci matki. Zgadza się to z ogólnym kierunkiem objaśniania praw epoki Starego Testamentu: i w chrześcijaństwie i w późnym judaizmie raczej je łagodzono. Zaostrzając wymogi etyczne, inaczej widziano wymiar kary, odchodząc (poza najcięższymi zbrodniami) od kary śmierci. Starożytni chrześcijanie czytali Stary Testament głównie w przekładzie Septuaginty. Do tej wersji odwołuje się też najczęściej Nowy Testament. Z punktu widzenia piszących po grecku autorów Nowego Testamentu Biblia już zawierała surowy zakaz zabójstwa dziecka nie narodzonego. Sam Nowy Testament tego przestępstwa nie wspomina, natomiast najstarsza zapewne poza nim księga chrześcijańska, Didache, mówi wyraźnie: Nie zabijaj dziecka przez poronienie (2,2 por. 5,2). Ojcowie Kościoła pod wpływem Septuaginty i starożytnej doktryny medycznej często uważali za zabójstwo tylko zniszczenie „płodu uformowanego”, śmierć „płodu nie uformowanego” uważając za zło mniejsze. Kogo obowiązuje prawo biblijne To nie dopiero dzisiaj wierzący w Boga zadali sobie pytanie, czego Bóg żąda od nie znających go. Pierwszą taką odpowiedzią jest opis przymierza Boga z Noem, który symbolizuje całą ludzkość jako jej praojciec. Właściwie tylko jeden obowiązek, jedno przykazanie ciąży na wszystkich ludziach na mocy tego przymierza: nie przelewać krwi ludzkiej! (Rodzaju 9,5n). Życie nienarodzonych traktowane jest w Piśmie Świętym jako życie ludzkie. Zarazem „nie zabijaj” to przykazanie podstawowe, wszystkim ludziom znane i obowiązujące każdego. Należy ono do powszechnej moralności i powszechnego prawa, Bożego i ludzkiego. Biblia żąda zresztą od prawa ludzkiego, by było zgodne z Bożym. Prorok Izajasz wołał: Biada tym, co bezbożnie wydają ustawy, i tym, co ustanowili przepisy krzywdzące, aby słabych odepchnąć od sprawiedliwości (Izajasz 10,1n). A któż słabszy od dziecka nie narodzonego? Jednocześnie znajdziemy w Piśmie Świętym wyrazy ufności, że tak ci, którzy Prawa Bożego bezpośrednio nie znają umysłem swym i sumieniem zdolni są treść Prawa odczytać (List do Rzymian 2,14-15). Dla chrześcijanina jakimś doświadczalnym potwierdzeniem tej możliwości może być potępienie aborcji przez wielu wybitnych przedstawicieli starożytności pogańskiej, jak Hipokrates, Owidiusz i Seneka (lekarz, poeta-kochanek, filozof-polityk…). Sumienie, w którego istnienie chrześcijanin wierzy, to nie jest oczywiście subiektywne ludzkie prawo do ustalenia reguł moralnych i do samousprawiedliwienia się – choć wielu tak zdaje się sumienie rozumieć. Sumienie w języku biblijnym to zdolność do obiektywnej – i przez Boga inspirowanej – samooceny, do odróżnienia dobra od zła i do wybrania dobra. Zakaz zabijania dzieci nie narodzonych dotyczy wszystkich ludzi – bo wszyscy mogą w sumieniu swoim znaleźć słowa „nie zabijaj”. Źródło: Michał Wojciechowski, Wiara – cywilizacja – polityka, Dextra – As, Rzeszów – Rybnik 2001 (dextra@ dextra@ + opr. mg/mg
« Wróć do tematów dzieci nienarodzone zbawienie gdzie idzie dusza dziecka nienarodzonego czy poronione dziecko idzie do nieba gdzie id dzieci poronione Nienarodzone dzieci gdzie trafiaj dusza dziecka poronionego dzieci poronione dusza dusz dzieci nienarodzonych dusze dzieci nienarodzonych zbawienie dzieci nienarodzonych dzieci nienarodzone gdzie trafiają gdzie po mierci trafiaja nienarodzone dzieci gdzie trafia dusza zmarego dziecka jak nazywaj si dusze dzieci nienarodzonych czy dusze dzieci ida do nieba? Do góry strony: dziecko nienarodzone...gdzie trafi jego dusza???..
Rozwodzące się hiszpańskie małżeństwo ustaliło, ile czasu ojciec ma spędzać z dzieckiem nienarodzonym. Sąd przyjął ugodę uznając jednocześnie, że dziecko to jest osobą. W Hiszpanii dzieci nienarodzone są masowo mordowane bowiem prawo nie uznaje ich za osoby. Hiszpański przykład pokazuje jakim ponurym absurdem jest kodeks cywilny traktuje nienarodzone dziecko nie jako osobę, więc nie ma ono swoich praw. Aby je nabyć, musi nie tylko przyjść na świat, ale przeżyć co najmniej 24 godziny po porodzie. Dopiero wtedy może zostać wpisane do rejestru stanu cywilnego. Wyrok sądu w San Sebastian ma więc charakter precedensowy. W sprawie tej wypowiedziała się już prokuratura, która przypomina w piśmie, że zgodnie z artykułami 29 i 30 kodeksu cywilnego nienarodzone dziecko nie jest traktowane jako osoba, wobec czego nie może być przedmiotem postępowania sądowego. Prokuratura tłumaczy jednak, że w myśl kodeksu „poczęty" może być uznany za „narodzonego", gdy działa to na jego korzyść ( sic!).Hiszpański przykład pokazuje kompletny i mroczny zarazem absurd aborcji. W Hiszpanii, kraju rządzonym przez radykalnych aborcjonistów, zabito w 2009 roku ponad 100 tysięcy dzieci. 98% z nich zamordowano w prywatnych klinikach, które dokonują nawet późnych aborcji, mimo tego ,że hiszpańskie prawo pozwala na zabijanie dzieci w pierwszych 14 tygodniach ich życia. Hiszpańskie prawo arbitralnie uznaje kto jest osobą a kto nie. Kryterium jest przeżycie 24 godziny. Skąd wytrzasnęli akurat tyle godzin? Czy po dobie nagle w dziecko wstępuje jakaś tajemnicze siła i mózg się zmienia w taki sposób, że dostaje ono prawo do tego by nie być zamordowanym? Nie. Jednak jak raz uznano, że można zakwestionować prawa biologii to problem z przesuwaniem granicy uśmiercania ludzi jest rozwiązany. I dlatego dziecko w USA, Polsce czy Hiszpanii jest legalnie zabijane w różnym nawet nasi rodzimi aborcjoniści odchodzą od dowodzenia ,że życie człowieka nie zaczyna się w momencie poczęcia. Tylko wyjątkowi durnie wierzą jeszcze, że biologia tego nie rozstrzygnęła. Wymyślili więc sobie oni , że nie sama przynależność do gatunku ludzkiego daje człowiekowi prawo do życia. Zyskuje je dopiero „osoba”. I tak jedni wpływowi lewicowi intelektualiści uważają, że osobą się jest w momencie narodzenia, inni utrzymują, że dopiero miłość matki czyni z nas osoby więc „niechciane” dzieci wolno zabijać. Jeszcze inni uznali, że granicą jest doba po urodzeniu. Są tacy, którzy utrzymują, że osobą jest dopiero świadoma swojego istnienia jednostka. Pewnie już funkcjonują naukowcy, którzy uważają, że osobą jest się dopiero po maturze. Boją się zapewne na razie tego przyznać publicznie, ale spokojnie. Niedawno nikt o zdrowych zmysłach nie sądził, że wolno będzie legalnie zabijać staruszków i dzieci w piewszej fazie ich obrońcy życia cieszą się z tego wyroku i chcą go wykorzystać w walce o delegalizację aborcji. Ja jednak mam nadzieję, że takie wyroki pokażą osobom, które nie mają sprecyzowanych poglądów czy aborcja powinna być legalna jaką zbrodnią jest jej legalizacja i na jakich podstawach te „prawo człowieka” jest promowane przez przedstawicieli firm chcących zarobić na masowym zabijaniu i pożytecznych idiotów, którzy walczą o "prawa człowieka".Mamy już taką osobowość, że lubimy decydować o życiu bliźniego. Jednak wierzę, że przykłady takie jak opisany powyżej dadzą do zrozumienia niektórym ludziom, że prędzej czy później to oni mogą być uznani za „nie osobę”, „przedczłowieka” czy jak tam sobie pretorianie cywilizacji śmieci nazwą współczesnych „untermenchen”.Łukasz Adamski
Co dzieje się z nieochrzczonymi dziećmi? Tradycja mówi "wiecznie niezrealizowanym" świecie, bez radości i bez męki, do którego trafiają nienarodzeni. Czy takie miejsce istnieje naprawdę? Zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie powszechna wiara Kościoła głosi, że czas trwania nagrody i kary jest wieczny. Święty Grzegorz z Nazjanzu zdaje się pytać, czy karę wieczną można uznać za godną Boga. Jednak tylko Orygenes, a za nim św. Grzegorz z Nyssy ośmielili się zaproponować ideę oczyszczenia u końca czasów również niegodziwców, ich nawrócenia, zniknięcia zła i ostatecznego odnowienia (apokatastasis) wszystkiego, w tym także szatana. Kościół Wschodu potępił tę naukę na synodzie w Konstantynopolu w 543 roku. Powodem było przekonanie, że implikowała ona radykalne ograniczenie wolności ludzkiej, które nie kończy się nawet wraz ze śmiercią ciała. Człowiek - mówiono - nie może być zmuszony, wbrew swej woli, do zjednoczenia z Bogiem także w imię dobroci Boga. W ostatnim dniu, naprzeciw najwyższego Sędziego, człowiek będzie miał jeszcze wolność Go odrzucić i - jeśli to uczyni - skazać się samemu na piekło. Rozsądny wydaje mi się wniosek, który pewien współczesny autor wysnuwa z całego tego problemu: Życie wieczne jest ściśle związane ze zwycięstwem odniesionym przez Chrystusa nad grzechem i śmiercią. Jest ono obietnicą wiecznej szczęśliwości. Nie widać zbyt wyraźnie, czym mogłaby być w tym świetle wieczność potępienia [...]. Wypada więc zachować pewną rezerwę, która się narzuca w odniesieniu do "rzeczy ostatnich", respektując w każdym razie brak symetrii [między pojęciem życia wiecznego i ideą śmierci wiecznej]. Z powodu miłosiernej łaski Boga ukazanej w Chrystusie Kościół nie przestaje głosić życia wiecznego dla sprawiedliwych, którzy umarli w Chrystusie, ale odnośnie do wiecznego potępienia pewnej liczby grzeszników nie czuje się uprawniony, by wypowiedzieć równie pewne przekonanie. Bez względu na to, jaka byłaby natura piekła, jedno jest pewne: ono jest nieskończenie bardziej poważne i straszliwe, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, będąc jeszcze w tym życiu. Brakuje nam miary. Jezus mówi, że "tam będzie płacz i zgrzytanie zębów" (Mt 13,42). Zauważmy na koniec, że począwszy od św. Augustyna, toruje sobie drogę wśród łacinników wiara w "ogień oczyszczenia", dzięki któremu niektóre grzechy będą mogły zostać usunięte i wybaczone w przyszłym świecie. Z tej idei wykształci się katolicka nauka o czyśćcu. Wiara ta opiera się na praktyce modlitwy za zmarłych, potwierdzonej pod koniec Starego Testamentu (por. 2 Mch 12,32nn), i jest szeroko obecna w pierwszych wiekach chrześcijaństwa. Modlitwę tę można wyjaśnić bowiem tylko wiarą w możliwość oczyszczenia także po śmierci. Czyściec nie jest miejscem, a już na pewno nie jest czymś w rodzaju obozu koncentracyjnego w zaświatach, gdzie człowiek pokutuje za swoje winy; czyściec jest stanem spotkania ze świętym Bogiem oraz z ogniem Jego oczyszczającej miłości, którą możemy odczuwać jedynie pasywnie i poprzez którą zostajemy całkowicie przygotowani na pełną wspólnotę z Bogiem. Jedno z pytań odnoszących się do życia pozagrobowego dotyczy losu dzieci, które umierają bez chrztu. Myślę, że trzeba zapomnieć o idei limbusu - świata wiecznie niezrealizowanego, bez radości i bez męki, gdzie miałyby trafiać nieochrzczone dzieci. Nauka ta, która przez wieki była powszechna i do której spopularyzowania przyczynił się Dante Alighieri przez swoją Boską komedię, nigdy nie została oficjalnie przyjęta i zdefiniowana przez Kościół. Była to hipoteza teologiczna związana z nauką św. Augustyna o sposobie przekazywania grzechu pierworodnego, obecnie coraz bardziej otwarcie porzucaną przez teologów. Następujący tekst Katechizmu Kościoła Katolickiego wyraźnie zmierza w tym kierunku: Jeśli chodzi o dzieci zmarłe bez chrztu, Kościół może tylko polecać je miłosierdziu Bożemu, jak czyni to podczas przeznaczonego dla nich obrzędu pogrzebu. Istotnie, wielkie miłosierdzie Boga, który pragnie, by wszyscy ludzie zostali zbawieni (por. 1 Tm 2,4), i miłość Jezusa do dzieci, która kazała Mu powiedzieć: "Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im" (Mk 10,14), pozwalają nam mieć nadzieję, że istnieje jakaś droga zbawienia dla dzieci zmarłych bez chrztu. Tym bardziej naglące jest wezwanie Kościoła, by nie przeszkadzać małym dzieciom przyjść do Chrystusa przez dar chrztu świętego (KKK 1261). Postaram się wyjaśnić motywy teologiczne, które skłaniają do porzucenia idei limbusu. Jezus ustanowił sakramenty jako środki zwyczajne dla zbawienia i osoby, które mogą je przyjmować, a je odrzucają, muszą odpowiedzieć za to przed Bogiem. Jednak Bóg nie związał się tymi zwyczajnymi środkami. Również o Eucharystii Jezus mówi: "Jeżeli nie będziecie jedli Ciała Syna Człowieczego ani pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6,53), ale to nie oznacza, że ten, kto nigdy nie otrzymał komunii, nie dostąpi zbawienia. Potwierdzeniem tego są tradycyjna nauka o chrzcie pragnienia oraz wspomnienie Świętych Młodzianków. Ktoś mógłby wysunąć argument, że Jezus pozostawał jednak w jakiejś łączności z zabitymi betlejemskimi dziećmi, ponieważ zginęły one z Jego powodu, natomiast nie można tego powiedzieć o dzieciach zmarłych bez chrztu. Owszem, ale także o tym, co zostało uczynione jednemu z najmniejszych, Jezus powiedział: "Mnieście to uczynili" (Mt 25,40). Musimy potraktować poważnie prawdę o powszechnej Bożej woli zbawienia ("Bóg chce, aby wszyscy byli zbawieni", 1 Tm 2,4), a zwłaszcza tę, że Jezus umarł za wszystkich (2 Kor 5,15). Jeśli mówimy, że dzieci umarłe bez chrztu nie mogą być zbawione, to powinniśmy wnioskować, że wszyscy należący do innych religii i ludzie "dobrej woli" są skazani na potępienie, choć żyją według własnej religii i sumienia, ponieważ również oni nie otrzymali chrztu. To jednak pozostaje w sprzeczności z najnowszym nauczaniem Kościoła, a zwłaszcza z tym, co mówi się w dokumencie soborowym Gaudium et spes, to znaczy, że "Duch Święty wszystkim daje możliwość uczestniczenia w tym misterium paschalnym w tylko Bogu znany sposób" (GS 22). Nie sądzę, by stwierdzenie, że dzieci zmarłe bez chrztu dostępują zbawienia, mogło zachęcać do praktyki aborcji. Ludzie, którzy ignorują nauczanie Kościoła dotyczące aborcji, nie będą też zapewne brali pod uwagę innych wskazań tegoż Kościoła, a nawet gdyby istniało takie niebezpieczeństwo, nadużycia doktryny nigdy nie powinny nas skłaniać do jej porzucania. Idea limbusu może natomiast zwiększyć cierpienie matek, które z jakiegoś powodu straciły dziecko i myślą, że ono nigdy nie będzie mogło cieszyć się ujrzeniem Boga. Osoby pracujące w rozmaitych poradniach i w służbie zdrowia doskonale wiedzą, jak silne jest to cierpienie w osobach wierzących. Muszę wyznać, że przeraża mnie myśl o Bogu, który pozbawia niewinne stworzenie spotkania ze sobą tylko dlatego, że jakaś inna osoba zgrzeszyła, albo z powodu samorzutnego poronienia. Jeśli piekło polega zasadniczo na byciu pozbawionym Boga, limbus jest piekłem, i rzeczywiście w nim umieszcza je św. Augustyn, choć z mękami "lżejszymi niż wszystkie". Dopiero w średniowieczu, począwszy od św. Tomasza z Akwinu, limbus zostanie oddzielony od piekła jako miejsce czysto naturalnej szczęśliwości. Dziecko nienarodzone i nieochrzczone dostępuje więc zbawienia i przyłącza się od razu do zastępu błogosławionych w niebie. Możemy raczej zapytać, czy te istoty kiedykolwiek dojdą do tej dojrzałości i pełni, w których osiągnięciu przeszkodziły im natura lub odrzucenie ze strony ludzi, czy też pozostaną również w niebie "niedokończonymi" istotkami. Również na to pytanie musimy odpowiedzieć twierdząco: "Bóg nie jest Bogiem umarłych, lecz żywych, wszyscy bowiem dla Niego żyją" (Łk 20,38). "Żyją" w całym znaczeniu tego słowa. "Zostać zbawionym" znaczy zaczerpnąć także tej ludzkiej pełni, którą ludzie zwykle osiągają na drodze długiej serii doświadczeń. Wszyscy jesteśmy przeznaczeni do osiągnięcia stanu "człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa" (Ef 4,13). To jednak odnosi się do wszystkich, nie tylko do dzieci nienarodzonych. "Wszyscy będziemy odmienieni" (1 Kor 15,51). Kto z nas opuszcza to życie całkowicie spełniony? Ileż ograniczeń fizycznych, moralnych, intelektualnych już na płaszczyźnie ludzkiej mieli w momencie śmierci nawet najwięksi geniusze, nie mówiąc już o niedoskonałościach duchowych! Biada nam, gdyby życie pozagrobowe polegało na byciu na zawsze utrwalonym w stanie, w jakim znaleźliśmy się w momencie śmierci. Na to odpowiada katolicka nauka o czyśćcu, ogołocona z pewnych fantazyjnych ozdobników, które czynią z niego miejsce materialne zamiast stanu duszy.
– Obecnie nastolatki mają dostęp do bardzo silnego preparatu bez żadnej konsultacji z lekarzem – tłumaczyła w studiu Telewizji Republika Anna Kiljan z Fundacji PRO - prawo do życia. Jak mówiła Kiljan w rozmowie z Jakubem Morozem, obecnie każda kobieta powyżej 15 roku życie, może bez konsultacji z lekarzem czy rodzicami (przed osiągnięciem wieku pełnoletności) otrzymać tzw. pigułkę dzień po w każdej aptece. – Panuje pełna samowolka na tej linii – mówiła działaczka. – Kiedy kobieta przyjmie ten preparat już kiedy doszło do zapłodnienia, jej dziecko mające kilka dni, ginie. Życie ludzkie jest mordowane – tłumaczyła. Jak dodała, poza zastrzeżeniami moralnymi są też przeciwwskazania medyczne, gdyż tak mocny środek jak Ella One zwiększa ryzyko wystąpienia ciąży pozamacicznej oraz może prowadzić do powstania problemów z zajściem w ciąże w późniejszym życiu. Kiljan podkreśliła też, że sprawą nie zajął się op początku roku Rzecznik Praw Dziecka. – Mimo, że ten temat powinien go interesować. Nie chodzi tylko i wyłącznie o dzieci nienarodzone, które swoją drogą również podlegają ochronie rzecznika, ale też o 15, 16-latki, które mają dostęp do tak silnego preparatu – mówiła działaczka. Wiek przyzwolenia 15 lat to w Polsce tzw. wiek przyzwolenia – zgodnie z art. 200 Kk karalne jest obcowanie płciowe z małoletnim poniżej lat 15. W styczniu Komisja Europejska zdecydowała, że środek sprzedawany pod nazwą ellaOne, stosowany jako tzw. antykoncepcja awaryjna, może być dostępny w krajach UE bez recepty. Jak informowano, ostateczna decyzja, czy zezwolić na sprzedawanie tego produktu u siebie bez recepty, należeć będzie do władz krajów członkowskich. Polskie ministerstwo zdrowia poinformowało jednak, że pigułki będzie można sprzedawać w kraju bez recepty, bo odbiorcą decyzji KE jest firma wprowadzająca lek na rynek, a rząd polski ani resort zdrowia nie są stroną w sprawie. Czytaj więcej W przyjętym w środę stanowisku prezydium Naczelna Rada Aptekarska zaznaczyła, że biorąc pod uwagę działania niepożądane tabletek zawierających octan uliprystalu (to substancja czynna ellaOne) i interakcje z wieloma lekami, bezpieczniejsze dla zdrowia kobiet byłoby wydawanie tych tabletek wyłącznie na receptę, zwłaszcza że jej wystawienie jest poprzedzone badaniem lekarskim. Bez zgody aptekarzy Na początku roku do premier Kopacz i ministra zdrowia Bartosza Arłukowicza apelowali też aptekarze, proszą o podjęcia "bezzwłocznych, zdecydowanych i skutecznych działań w celu wprowadzenia regulacji prawnych, które zapewnią, że produkty zawierające octan uliprystalu wydawane były wyłącznie na podstawie recepty lekarskiej". EllaOne to produkt antykoncepcyjny przeznaczony do stosowania w przypadkach nagłych, np. gdy stosowana antykoncepcja zawiodła. Środek został dopuszczony do obrotu w UE w 2009 r. Substancja czynna preparatu łączy się z receptorami progesteronu - hormonu, który wpływa na wystąpienie owulacji i przygotowanie wyściółki macicy do przyjęcia zapłodnionej komórki jajowej. Działając na receptory progesteronowe preparat zapobiega ciąży, głównie zapobiegając owulacji lub opóźniając ją. Źródło: Telewizja Republika
nienarodzone dzieci nie odchodzą